Taka rozkmina na niedzielny poranek.
Załóżmy, że żyjemy sobie w państwie X. Państwo to dysponuje trzyliterową służbą specjalną, do której zadań należy, między innymi, rozpoznawanie i „likwidacja” zagrożeń wewnętrznych – w tym terroryzmu.
W kraju tym żyje sobie pan Y. Pan Y karierę zaczynał jako duchowny, ale na swojej drodze dość szybko dostrzegł „światło” i przekształcił się w dżihadystę, prezentującego coraz bardziej skrajne poglądy i nawołującego do coraz bardziej skrajnych sposobów rozwiązywania problemów, które widzi w społeczeństwie. Zostaje z tego powodu wydalony ze stanu duchownego, ale wykorzystuje zdobytą popularność do promowania własnej osoby i poglądów, szybko zostając jednym z „liderów opinii” w dość wąskim, ale jednak głośnym środowisku „patriotycznym”.
Pan Y dostaje kilka sygnałów ostrzegawczych, że jego działalność zbliża się do granicy przegięcia pały – ot, na przykład, chciał sobie polecieć do państwa Z, na wiec organizowany przez tamtejsze „patriotyczne” środowiska, ale trzyliterowe służby państwa Z stwierdzają że, cytuję, „nie ma chuja we wsi” i pan Y zostaje zatrzymany na lotnisku, po czym dostaje informację że jest persona non grata (i ma wypierdalać), gdyż trzyliterowe służby uznały że pan Y stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego, w związku z czym podjęta została decyzja że nie ma prawa postawić nawet małego paluszka prawej stópki na terenie państwa Z.
Pan Y, niestety, nie jest jednak człowiekiem zbyt rozumnym, więc nie czai tych „sygnałów” – radykalizuje się coraz mocniej. W trakcie płomiennych przemówień coraz częściej (i intensywniej) nawołuje do coraz skrajniejszych sposobów na pozbycie się „wrogów narodu”.
Panu Y zaczynają przyglądać się trzyliterowe służby. Pan Y, oczywiście, raczej nie zdaje sobie z tego sprawy – pozwala sobie więc w końcu przegiąć pałę i publikuje… cóż, publikuje manifest, w którym otwartym tekstem nawołuje do zbrojenia się, do siłowego rozwiązania problemu „wrogów” narodu, identyfikuje też żonę i córkę urzędującego prezydenta jako jednych ze wspomnianych „wrogów”.
Pan Y zostaje potraktowany jako potencjalny terrorysta, równie potencjalnie uzbrojony i niebezpieczny – i ma wjazd na chatę. Klasyka – 6 rano, goście w kominiarach i uzbrojeni po zęby, przeszukanie, zatrzymanie, przesłuchanie.
Założmy, że pan Y jest muzułmaninem – no to działania ze wszech miar słuszne, prawda? Wszak, jak wszyscy wiedzo, każdy muzułmanin to terrorysta.
Zonk – pan Y jest katolikiem. Pan Y to Międlar. Pan Y jest „niewinny”, a wykopki są oburzone że jak to mogło się stać, że do kogoś tak „niewinnego” może ABW wpaść o szóstej rano. Takie swojskie, katolickie „dindu nuffin”.
A wiecie, co jest w tym wszystkim najśmieszniejsze? Że pan Międlar tłumaczy to wszystko na filmiku, na którym stoi…
…za banerem z napisem „z komunistami się nie dyskutuje, do komunistów się strzela”. Ech, uwielbiam niezamierzoną autoironię.
https://www.wykop.pl/link/5256437/nagranie-z-monitoringu-z-zatrzymania-jacka-miedlara/
#neuropa #polityka #4konserwy #bekazprawakow